Kolejna rzecz - zaraz po płatności jedynie kartą kredytową - która mnie zaskoczyła przy odbiorze paczki, to konieczność wylegitymowania się dokumentem ze zdjęciem. To znaczy, że po zamówienie muszę udać się osobiście i nie mogę wysłać chłopaka/mamy/siostry/niepotrzebne skreślić? Całe szczęście w mailu informującym o możliwości odbioru jest załączona adnotacja o konieczności okazania dokumentu.
Dostałam taką oto ładną paczuszkę w zaklejonej foliowej torbie z uszkiem, dzięki czemu mogłam ruszyć bez problemu na dalsze zakupy, a nie taszczyć nieporęczne pudło:
Pod plakatem nowe ciuszki, które już znalazły miejsce w mojej szafie. Sweterek jest uroczy i ma słodką kokardkę na karku, a legginsy spełniają wszystkie wymogi basicowego ciuchu. Są z nieco grubszego, sztywniejszego materiału i mają udawaną kieszonkę z tyłu, więc nie sprawiają "piżamowego" wrażenia.
Jak najbardziej jestem zadowolona z zakupów. Wolę kupować w Internecie. Może to dziwne, ale taki sposób wybierania ubrań jest dla mnie mniej kompulsywny. Mogę się zastanowić, przefiltrować naprawdę potrzebne mi rzeczy, porównać ceny i nie sugerować się innymi ubraniami, które wiszą naokoło - czasami odpowiednia kompozycja sprawia, że w otoczeniu innych ubrań, konkretny ciuch wygląda sto razy lepiej. Mam też możliwość "przespania się" z problemem ;) Ciężej jest wrócić następnego dnia do sklepu niż usiąść przy komputerze na kilka minut i kliknąć "ZŁÓŻ ZAMÓWIENIE".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz